Chorwacja to kraj wielu możliwości. Tak wielu, że nie sposób ująć je w jednym artykule. Kiedy pierwszy raz odwiedziliśmy ten kraj, wybraliśmy Orebic – miasteczko na Półwyspie Peljasac w Południowej Dalmacji.
Choć trasa była długa ( mierzyła prawie 1700 km w jedną stronę), nie było to dla nas przeszkodą, nawet podróżując z dwójką niecierpliwych dzieciaków zadających pytania typu: „ a daleko jeszcze…”, „jeść mi się chce…” itp. Przepiękne krajobrazy, towarzyszyły nam całą podróż. Gdy dotarliśmy w końcu na miejsce, zobaczyliśmy niesamowity widok. Z jednej strony rozciągały się majestatyczne góry, z drugiej natomiast przepiękny Adriatyk. Po prostu bajka. To miejsce do którego chce się wracać!!!
Cała nasza rodzina jest dość aktywna, więc ważnym punktem naszych wspólnych wakacji było zwiedzanie. Takim pierwszym miejscem, była wyspa Korcula – jedna z najpiękniejszych wysp Dalmacji, zwłaszcza południowej. Słynie ona z bogatych tradycji muzycznych i wyjątkowego śródziemnomorskiego klimatu. Przepiękny krajobraz zapewniają liczne gaje oliwne, drzewa cytrusowe oraz krystalicznie czyste może. Urokliwe uliczki oraz restauracje serwujące przepyszną kuchnię śródziemnomorską. Na wyspę dostać się można w dwojaki sposób albo pływającą taksówką albo promem Jadrolinija. My wybraliśmy ten drugi sposób, gdyż byliśmy turystami zmotoryzowanymi, a wyspa jest duża i zwiedzania też było sporo.
Trasa do pokonania to jakieś 3,5 km. Zajęło nam to ok. 20 min. Płynęliśmy pierwszy raz, więc dzieciaki były zachwycone. Fajna atrakcja, polecam!!!.
Za co pokochałam ten kraj? Odpowiedź jest prosta… za przepiękny krajobraz, krystaliczne ciepłe może i smak owoców, których w Polsce na pewno nie znajdziecie. Kocham arbuzy – jestem tak wielką fanką tego owocu, że ich tutejszy aromat, soczystość i słodycz potrafią przysłonić inne atrakcje. Oczywiście żartuję.
Plaże w Chorwacji są kamieniste ale czyste, nasza gdzie zawsze plażowaliśmy znajdowała się 20 m. od naszego miejsca zakwaterowania. Dzieci były zachwycone, gdyż nie musieliśmy pokonywać dużych odległości aby móc korzystać z uroków Adriatyku. My zresztą też, zważywszy na cały ładunek który ze sobą braliśmy wychodząc rano, a uwierzcie mi nie było tego mało ( napoje, jedzenie, parasole, buty do wody, maski i płetwy, koła no i oczywiście nie obyłoby się bez dużego, dmuchanego, pływającego flaminga, który pomieścił całą naszą rodzinę). Czas spędzaliśmy wspaniale. Ale pewnego dnia, postanowiliśmy, że wybierzemy się o oddaloną od Orebic o około 30 km plażę Prapratno. Poleciła nam ją, nasza Pani gospodarz. Żeby nie skłamać, jechaliśmy 1,5 h w jedną stronę ponieważ trasa wiła się pomiędzy górami wpadającymi do Adriatyku, cudnie . Gdy dojechaliśmy na miejsce, moim oczom ukazał się niesamowity widok „ Małe Malediwy” – pomyślałam,. Piaszczysta, szeroka plaża, turkusowe morze, masa zieleni. No po prostu cudnie. Cały dzień spędziliśmy pływając, w ciepłej krystalicznej wodzie podziwiając masę istot w niej żyjących, dzieci nie chciały stamtąd jechać, ja zresztą też. Mimo długiej i wyczerpującej podróży, byliśmy tam jeszcze 3 razy.
Kończąc naszą przygodę z Chorwacją, chciałabym powiedzieć jedno. Na pewno do niej wrócimy!!! W tym roku planujemy inny kierunek, zobaczymy czy będzie tak samo pięknie i uroczo jak w Orebic.